Kategoria  |  Nasz Codzienny Chleb

Modlitwa ma znaczenie

„Proszę o modlitwę za moje badanie mózgu”; „o powrót moich dzieci do kościoła”; „o pocieszenie dla Dave’a, który stracił żonę”. Zespół opieki duszpasterskiej w naszym kościele każdego tygodnia otrzymuje listę próśb modlitewnych. Czasami ich ilość przytłacza, a nasze wysiłki mogą wydawać się niewielkie i mało zauważalne. Wszystko się jednak zmieniło, gdy pewnego dnia otrzymałam kartkę z serdecznymi podziękowaniami od Dave’a, pogrążonego w żałobie po stracie żony. Na nowo zdałam sobie sprawę, że modlitwa ma wielkie znaczenie.

Zbawieni i odkupieni

„Miałem dość. Byłem zdecydowany odebrać sobie życie, rzucając się do rzeki Don”, wspomina Steve z Rotherham. Zdesperowany, modlił się jednak do Boga o pomoc. Kilka dni później spotkał Aliego—pracownika kościoła, który zaprosił go na spotkanie grupy, w której dyskutowano o wierze i życiu. Steve przyszedł i doznał radykalnej przemiany: „Jezus dokonał wielkiej zmiany w moim życiu. Wiem, że Bóg mi pomaga. Czuję Jego obecność każdego dnia. To, że jestem uwolniony od narkotyków, zawdzięczam tylko Bogu”.

Autorytet Jezusa

Nawet po tym, jak Jezus uwolnił mojego syna Geoffa od wieloletniego uzależnienia od narkotyków, wciąż miałem swoje obawy. Wiele razem przeszliśmy i w rezultacie zbyt często skupiałem się na jego trudnej przeszłości, zamiast patrzeć w przyszłość, którą miał dla niego Bóg. Zdarza się to często rodzicom osób uzależnionych, którzy obawiają się nawrotu nałogu. Pewnego dnia podczas rodzinnego spotkania wziąłem Geoffa na stronę i powiedziałem: „Pamiętaj, że mamy przeciwnika, a on jest potężny”. „Wiem, tato”—odpowiedział—„Ma władzę, ale nie ma autorytetu”.

Nikt nie kocha jak Bóg

Gdy mój obecnie już dorosły syn chodził do przedszkola, pewnego razu rozpostarł swoje ramiona i powiedział do mnie: „Kocham cię aż tyle!” Ja uczyniłam to samo, tyle że moje ramiona były nieco dłuższe: „A ja kocham cię aż tyle!”—odparłam. Wziął się wówczas pod boki i odpowiedział: „Ale ja pierwszy zacząłem się kochać”. Pokręciłam głową: „Ja zaczęłam cię kochać, gdy Bóg umieścił cię w moim łonie”. Oczy Xaviera rozszerzyły się: „Wygrałaś”. „Obydwoje wygraliśmy”—odrzekłam—„bo Jezus pierwszy pokochał nas oboje”.

Czuwaj i módl się

Gdy chrześcijanie toczą duchowy bój, muszą traktować modlitwę poważnie. Pewna kobieta doszła do wniosku, że praktykowanie jej w sposób niemądry może jednak być niebezpieczne. Gdy modliła się, zamykała oczy. Pewnego dnia, prowadząc samochód i modląc się (z zamkniętymi oczami!), nie zauważyła znaku nakazu zatrzymywania się, przejechała przez skrzyżowanie, zjechała z szosy i znalazła się w czyimś prywatnym ogródku. Potem bezskutecznie próbowała wydostać się z niego. Choć nie odniosła żadnych obrażeń, otrzymała mandat od policji za lekkomyślną jazdę i zniszczenie mienia. Duchowa bojowniczka zapomniała o kluczowym elemencie Efezjan 6:18—czuwaniu.

W towarzystwie aniołów

Gdy Beverly zmuszona była do wykonywania nieustannych medycznych testów, czuła się przytłoczona i wyczerpana. Gdy lekarze oznajmili jej, że szukają w jej organizmie nowotworu, wzbudzili w jej sercu niepokój. Każdego dnia jednak Bóg w swojej wierności pocieszał ją obietnicami swojej obecności i pokoju, gdy do Niego się zwracała i czytała Biblię. Zmagała się z wątpliwościami i uczyła się zrzucać je na Boga. Pewnego ranka, tuż przed poważną operacją, natknęła się na werset w II Księdze Mojżeszowej 23: „Oto Ja posyłam anioła przed tobą, aby cię strzegł w drodze” (II Mojżeszowa 23:20).

Wypleń chwasty zmartwienia

Po zasianiu kilku ziaren w doniczce w moim ogródku, czekałam na rezultaty. Po przeczytaniu, że nasiona zakiełkują w okresie od dziesięciu do czternastu dni, często je sprawdzałam i podlewałam. Wkrótce zauważyłam, że kilka zielonych listków wydostaje się z ziemi. Mój entuzjazm szybko jednak opadł, gdy mąż powiedział mi, że są to chwasty. Zachęcił mnie jednak, żebym szybko je wyrwała, gdyż mogą one zadusić rośliny, które próbuję wyhodować.

Wspólna służba dla Jezusa

Zespół ratowników próbował pomóc dwom mężczyznom, którzy utknęli na wysepce w Mikronezji. Praca zespołowa była konieczna, ponieważ globalny kryzys zdrowotny wymagał, aby ograniczali wzajemny kontakt. Pilot, który jako pierwszy zauważył rozbitków, powiadomił przez radio najbliższy australijski okręt. Ten z kolei wysłał dwa helikoptery, które dostarczyły im żywność, wodę i środki medyczne. Potem dotarła do nich straż wybrzeża, sprawdziła ich stan i wyposażyła w nadajnik radiowy. Na koniec mikronezyjska łódź patrolowa przetransportowała ich na miejsce przeznaczenia.

Bóg moim pomocnikiem

Osiemdziesiąte piąte urodziny mojego przyjaciela Raleigha zbliżają się szybkimi krokami. Od chwili, gdy odbyłem z nim moją pierwszą rozmowę 35 lat temu, stał się dla mnie wielką inspiracją. Gdy ostatnio wspomniał, że od chwili przejścia na emeryturę skończył pisanie książki i zainicjował kolejną służbę, czułem się zaintrygowany, choć nie zaskoczony.

Jedność w różnorodności

Profesor Daniel Bowman w swoim eseju pt. „Służba i spektrum” pisze o trudnościach osób autystycznych w podejmowaniu decyzji, jak służyć kościołowi. Wyjaśnia: „Ludzie z autyzmem muszą każdorazowo torować sobie drogę—niepowtarzalną ścieżkę, która uwzględnia . . . mentalną, emocjonalną i fizyczną energię . . . czas regenerowania sił w samotności, bodźce zmysłowe i poziom komfortu, . . . porę dnia, to, czy jesteśmy doceniani za nasze zalety i zaspokajani ze względu na nasze potrzeby, a nie wykluczani za rzekome deficyty, itd.”. Takie decyzje—jak pisze profesor—„choć reorientują ich czas i energię, wcale ich nie gubią. Gubią natomiast mnie”.

Przeszczepiony jako Jedno

W latach sześćdziesiątych XIX wieku na statkach parowych, pływających przez Atlantyk, przyczaił się złowrogi pasażer. Była to filoksera—mikroskopijna mszyca z upodobaniem niszcząca korzenie winorośli.

Wspólnota w Chrystusie

„Wiedziałem, że jedynym sposobem, aby odnieść sukces, było zapomnieć o domu, żonie, synu i córce”—powiedział Jordon. „Doszedłem do wniosku, że nie dam rady. Są oni częścią mojego serca i duszy”. Jordon został uczestnikiem reality show, którego zadaniem było jak najdłuższe przetrwanie w dziczy przy minimalnych środkach egzystencji. Do rezygnacji zmusiły go nie tyle niedźwiedzie grizzly, mroźne temperatury, urazy czy głód, lecz przytłaczające poczucie samotności i pragnienie bycia z rodziną.