Autor

Wyświetl wszystkie

Artykuły Xochitl Dixon

Widzę cię!

Okulista pomógł trzyletniemu Andreasowi dopasować jego pierwszą parę okularów. Chłopczyk spojrzał na swoje odbicie w lustrze, po czym zwrócił się do ojca z radosnym i pełnym miłości uśmiechem. Potem po policzkach Andreasa zaczęły płynąć łzy. Ojciec otarł je delikatnie i zapytał: „Co się stało?”. Andreas objął ojca za szyję i powiedział: „Widzę cię!”.

Serce dawcy

W przeddzień naszej przeprowadzki przyjaciółka przywiozła do nas swoją czteroletnią córeczkę Kinslee, aby się z nami pożegnała. „Nie chcę, żebyście się przeprowadzali”—powiedziała dziewczynka. Przytuliłam ją i podarowałam jej ręcznie malowany wachlarz z mojej kolekcji. „Gdy będziesz za mną tęsknić, weź go do ręki i pomyśl, że ciebie kocham”. Kinslee zapytała, czy może dostać inny, papierowy wachlarz, który miałam w swojej torbie. „Jest zepsuty”—odparłam. „Chcę, żebyś miała mój najlepszy wachlarz”. Nie żałowałam, że jej go dałam. Jej radość czyniła mnie szczęśliwszą. Kinslee powiedziała później swojej mamie, że jest jej smutno, iż zostawiłam sobie zepsuty wachlarz. Wysłały mi więc zupełnie nowy—specjalny, fioletowego koloru. Gdy Kinslee hojnie mnie obdarowała, znowu poczuła się szczęśliwa. Ja też.

Tak jak Jezus

W 2014 roku u wybrzeży Filipin biologowie złowili parę pomarańczowych, karłowatych koników morskich. Oprócz nich wydobyli również fragment ich naturalnego środowiska—pomarańczowego koralowca—aby prowadzić nad nimi dalsze badania. Chcieli dowiedzieć się, czy barwa koników dopasowuje się do koloru ich rodziców, czy do ich otoczenia. Gdy koniki karłowate wydały na świat potomstwo koloru brązowego, naukowcy umieścili w akwarium koralowca o barwie fioletowej. Potomstwo pochodzące od pomarańczowych rodziców zmieniło kolor, dopasowując się do fioletowego koralowca. Stwórca przewidział kruchość ich natury i wyposażył je w zdolność wtapiania się w środowisko w celu przetrwania.

Moc Chrystusa

W 2013 roku około sześciuset osób kibicowało Nikowi Wallendzie, który pokonywał wąwóz w pobliżu Wielkiego Kanionu, liczący ponad 450 metrów szerokości, krocząc nad nim po grubej, stalowej linie. Podczas swojego występu Nik dziękował Jezusowi za piękne widoki, modlił się i uwielbiał Boga. Wydawał się tak spokojny, jakby spacerował po chodniku. Gdy powiał zwodniczy wiatr, przezornie zatrzymał się i kucnął. Potem podniósł się, odzyskał równowagę i podziękował Bogu za „uspokojenie liny”. Zademonstrował wszystkim oglądającym go obserwatorom swoją zależność od mocy Bożej.

Boża wierność

Gdy Xavier chodził do szkoły podstawowej, codziennie go z niej przywoziłam. Pamiętam pewien przykry dzień, gdy nie wszystko poszło zgodnie z planem i bardzo spóźniłam się, by go odebrać. Zaparkowałam samochód i jak w gorączce pobiegłam w stronę jego klasy. W końcu znalazłam go siedzącego z plecakiem na ławce obok nauczyciela. Na pytanie, czy wszystko jest dobrze, odpowiedział smutno: „Nic mi nie jest, ale jestem zły na ciebie za spóźnienie”. Ja też byłam na siebie zła. Kochałam mojego syna i wiedziałam, że jeszcze nie raz go w życiu zawiodę. Wiedziałam też, że pewnego dnia może poczuć się rozczarowany Bogiem. Dlatego też intensywnie starałam się wpoić mu, że Bóg nigdy nie złamał ani nie złamie swojej obietnicy.

Potrzeba dodatkowej łaski

Gdy dekorowałyśmy kościelną salę przed pewnym szczególnym wydarzeniem, kobieta odpowiedzialna za tę pracę wytykała mi brak doświadczenia. W czasie przerwy podeszła do mnie inna kobieta i powiedziała: „Nie przejmuj się nią. Ona jest czymś, co nazywamy P.D.Ł.—potrzebą dodatkowej łaski”.

Imitowanie Jezusa

W wodach Wielkiej Rafy Koralowej nieopodal Indonezji żyje mistrzyni kamuflażu. To ośmiornica, która potrafi samoistnie zmieniać pigment swojej skóry, aby wtopić się w otoczenie. To inteligentne stworzenie może również zmieniać swoje zachowanie i sposób poruszania się, zwłaszcza w sytuacjach zagrożenia. Jej gesty i ruchy przypominają wówczas jadowitą rybę skrzydlicę lub nawet śmiertelnie niebezpieczne morskie węże.

Trudne zawody

Nie były to zwyczajne zawody sportowe. Do wyścigu przystąpiło kilkanaście drużyn, a każda z nich składała się z trzech osób. Związani ze sobą kolorowymi wstęgami w kostkach i kolanach zawodnicy mieli jak najszybciej dotrzeć to mety. Na dźwięk gwizdka drużyny rzuciły się do przodu. Większość z nich wkrótce się przewróciła i próbowała wstać. Niektóre się poddały. Członkowie jednego z zespołów wprawdzie ruszyli z opóźnieniem, ale ustalili najpierw plan biegu i przez cały dystans komunikowali się ze sobą. Potykali się po drodze, ale wytrwale posuwali się do przodu i wkrótce wyprzedzili pozostałe drużyny. Dzięki chęci współpracy, krok po kroku dotarli do linii mety.

W zasięgu Boga

Po kontroli osobistej weszłam na teren zakładu karnego, złożyłam podpis w dzienniku odwiedzin i usiadłam w zatłoczonej poczekalni. Modliłam się cicho, obserwując wiercących się i wzdychających ludzi oraz dzieci narzekające na długie czekanie. Po godzinie uzbrojony strażnik wyczytał listę nazwisk, w tym również moje. Zaprowadził naszą grupę do małej sali i wskazał nam przydzielone krzesła. Kiedy mój pasierb zajął miejsce po drugiej stronie grubego szklanego okna i podniósł słuchawkę telefonu, ogarnęła mnie całkowita bezsilność. Po chwili jednak wzruszyłam się i odczułam, że Bóg ma go cały czas w swoich rękach.

Bóg troszczy się, widzi i rozumie

Życie z przewlekłym bólem i zmęczeniem może prowadzić do samotności i izolacji. Często czułam się tak, jakbym była niewidoczna dla Boga i dla innych ludzi. Uczucia te ogarnęły mnie również podczas pewnego porannego spaceru z moim psem. Gdy spojrzałam w górę, zauważyłam unoszony gorącym powietrzem balon. Jego pasażerowie podziwiali z góry wspaniałe widoki, podczas gdy ja byłam dla nich całkowicie niezauważalna. Gdy później przechodziłam aleją wzdłuż domów w mojej okolicy, westchnęłam. Ile osób za tymi zamkniętymi drzwiami może czuć się również niezauważonymi i nieistotnymi? Pod koniec spaceru poprosiłam Boga, aby pomógł mi okazać sąsiadom troskę i zainteresowanie.

Łzy pochwały

Wiele lat temu, gdy pracowałam w hospicjum, opiekowałam się moją mamą. Dziękowałam Bogu, że przez cztery miesiące mogłam służyć jej jako opiekunka i prosiłam Go, by pomógł mi przejść przez proces żałoby. Często, gdy targały mną mieszane emocje, zmagałam się z trudnościami, by chwalić Boga. Gdy jednak moja mama wydała ostatnie tchnienie, a ja wybuchłam płaczem, wyszeptałam: „Alleluja”. Czułam się w pewnym sensie winna, że w tak dramatycznej chwili chwaliłam Boga, dopóki wiele lat później nie przeczytałam dokładniej Psalmu 30.

Rozpoznając Boży głos

Po wielu latach badań naukowcy doszli do wniosku, że wilki mają charakterystyczne głosy, które pomagają im się ze sobą porozumiewać. Jeden z uczonych, który wykorzystał pewien kod analizy dźwiękowej, uświadomił sobie, że różne poziomy głośności i wysokości wycia wilków pozwalają mu zidentyfikować konkretne osobniki ze stuprocentową dokładnością.