Autor

Wyświetl wszystkie

Artykuły John Blase

Boży skarb

Wyobraź sobie ogromną salę tronową. Na tronie siedzi potężny król. Jest otoczony przez wszelkiego rodzaju służbę o nienagannym zachowaniu. Wyobraź sobie również szkatułkę, leżącą u stóp króla, który od czasu do czasu wyciąga po nią rękę i sprawdza jej zawartość. Co się w niej znajduje? Klejnoty, złoto i kamienie szlachetne, które cieszą królewskie oko. Czy widzisz ten obraz oczami wyobraźni?

Ciche życie

„Kim chciałbyś zostać, gdy dorośniesz?” Wszyscy słyszeliśmy to pytanie jako dzieci, a czasami nawet jako dorośli. Pytanie to rodzi się z ciekawości, a odpowiedź na nie często jest przejawem ambicji. Moje odpowiedzi zmieniały się w ciągu lat. Najpierw chciałem być kowbojem, potem kierowcą ciężarówek i żołnierzem, a na końcu—gdy dostałem się na studia—lekarzem. Nie potrafię jednak sobie przypomnieć, by ktoś mi sugerował lub żebym sam świadomie chciał prowadzić „cichy żywot”.

Zaufaj swojej zbroi

Jako młodemu pisarzowi, doszkalającemu się na warsztatach pisania, często brakowało mi pewności siebie. Otaczały mnie osoby z profesjonalnym wykształceniem, bądź z wieloletnim doświadczeniem. Ja nie miałem ani jednego, ani drugiego. Jednak miałem coś, co było moją zbroją: ucho uformowane przez język, ton i rytm Biblii Króla Jakuba. Mój pisarski styl, który znalazł się pod jej wpływem, stał się dla mnie radością i nadzieją dla innych.

Ostatnie słowo

Miała na imię Saralyn. Gdy chodziliśmy razem do szkoły, była moją sympatią. Miała wspaniały śmiech. Nie jestem pewien, czy wiedziała, że ją lubię, ale podejrzewam, że tak. Gdy skończyłem szkołę, straciłem z nią kontakt, a nasze ścieżki rozeszły się.

Powód do śpiewu

Będąc osobą z zasadami, czułem, że zawiodłem. Co zrobiłem? Zasnąłem. Gdy nasze dzieci spędzają czas poza domem, muszą przestrzegać godziny powrotu. Chociaż są posłuszne, mam zwyczaj czekania, dopóki nie usłyszę przekręcającego się klucza w zamku frontowych drzwi. Chcę upewnić się, że wróciły bezpiecznie do domu. Nie muszę tego robić. Jest to mój wybór. Pewnego wieczoru jednak, obudził mnie głos córki, która powiedziała do mnie z uśmiechem: „Tatusiu, jestem bezpieczna. Możesz iść spać”. Mimo najlepszych intencji, czasami zasypiamy na naszych stanowiskach. Doświadczenie to było upokarzające, a jednocześnie bardzo ludzkie.

Czym możemy się chlubić?

Co to znaczy ‘być prawdziwym’? Na to bardzo ważne pytanie znajdujemy odpowiedź w dziecięcej książeczce pt. Welwetowy królik. Historia opowiada o zabawkach w żłobku i o wędrówce welwetowego królika, który ma ‘stać się prawdziwym’ dzięki temu, że jakieś dziecko obdarzy go miłością. Inną zabawką jest stary i mądry, skórzany koń. Widział on już wiele mechanicznych zabawek, które pojawiają się, by się tylko pysznić i przechwalać, a niedługo potem popsuć się . . . i przeminąć. Ich wygląd i odgłosy robiły wrażenie, ale ich przechwałki o niczym nie świadczyły, a zwłaszcza jeśli chodzi o miłość.

Praktykowanie własnych kazań

Eugene Peterson, pastor i pisarz, miał okazję wysłuchać wykładu Paula Tourniera, szwajcarskiego lekarza i szanowanego duszpasterza. Peterson czytał prace doktora i podziwiał jego podejście do kwestii uzdrawiania. Wykład wywarł na nim ogromne wrażenie. Słuchając, miał wrażenie, że Tournier żyje tak, jak mówi, i mówi tak, jak żyje. Aby opisać swoje doświadczenie, wybrał słowo „kongruencja”. „To najlepsze słowo, jakie mogę znaleźć”. Oznacza ono—jak mówią niektórzy—„praktykowanie tego, co się głosi” lub „życie według własnej mowy”.

Nie zmarnuj szansy

„Nigdy nie trać okazji, by pokazać swoim dzieciom księżyc!”—powiedziała. Zanim zaczęło się cotygodniowe nabożeństwo modlitewne, nasza grupka rozmawiała o pięknym widoku księżyca ostatniej nocy. Jego pełnia była uderzająca: srebrzysta kula wydawała się opierać o horyzont. Pani Webb—starsza uczestniczka naszej rozmowy—była wielbicielką piękna Bożego stworzenia. Wiedziała, że ja i moja żona mamy dwójkę dzieci. Chciała pomóc mi w ich właściwym wychowaniu. Nigdy nie trać okazji, by pokazać swoim dzieciom księżyc! Pani Webb byłaby dobrą psalmistką. Jej wrażliwość znajduje swoje odbicie w opisach ciał niebieskich przez Króla Dawida: „Nie jest to mowa, nie są to słowa . . . a jednak po całej ziemi rozbrzmiewa ich dźwięk i do krańców świata dochodzą ich słowa” (Psalm 19:4-5). Ani psalmista, ani pani Webb, nie mieli jednak intencji składania czci księżycowi lub gwiazdom, lecz kryjącym się za nimi twórczym dłoniom. Niebo ukazuje nam przede wszystkim Bożą chwałę (w. 1).

Żywy pomnik życzliwości

Wychowywałem się w tradycyjnym kościele. Jeden ze zwyczajów przestrzegany był w chwili śmierci członka rodziny lub przyjaciela. W korytarzu budynku kościelnego umieszczano mosiężną tabliczka z napisem: „Ku pamięci . . .” Było na niej wyryte imię i nazwisko—lśniąca pamiątka po zakończonym życiu. Zawsze bardzo sobie ceniłem takie tabliczki. Jednak zastanawiałem się nad ich statycznością, bowiem są przedmiotami nieożywionymi i w dosłownym sensie martwymi. Czy można je w jakiś sposób ożywić?

Przywrócona nadzieja

Czy słońce wschodzi na wschodzie? Czy niebo jest niebieskie? Czy ocean jest słony? Czy masa atomowa kobaltu wynosi 58, 9? Odpowiedź na ostatnie pytanie możesz znać tylko wtedy, gdy fascynujesz się nauką lub masz zamiłowanie do ciekawostek. Odpowiedzi na pozostałe pytania natomiast są oczywiste i brzmią twierdząco. Zazwyczaj jednak w pytaniach tego typu słychać nutę sarkazmu.

Świadomość sytuacyjna

Podczas Świąt Bożego Narodzenia moja pięcioosobowa rodzina znalazła się w Rzymie. Nie przypominam sobie, abym kiedyś widział więcej ludzi zgromadzonych w jednym miejscu. Gdy przechadzaliśmy się wśród tłumów, by obejrzeć takie miejsca jak Watykan i Koloseum, wielokrotnie tłumaczyłem moim dzieciom, aby praktykowały „świadomość sytuacyjną”—czyli zwracały uwagę na to gdzie się znajdują, kto jest wokół nich i co się dzieje. Żyjemy w czasach, w których świat—czy to w kraju, czy za granicą—nie jest bezpiecznym miejscem, a z powodu telefonów komórkowych i słuchawek w uszach zarówno dzieci, jak i dorośli, nie zawsze są świadomi swojego otoczenia.

Nieustannie obecny

Gdy spotkałem moją znajomą w sklepie spożywczym, była całkowicie skupiona na produktach z górnej półki, gdzie stały szklane słoiki z sosem spaghetti. Stałem niezdecydowany tuż obok niej przez minutę lub dwie, przyglądając się tej samej półce. Wydawała się nieświadoma mojej obecności, pochłonięta swoim dylematem. Nie mam zwykle problemu z najwyższymi półkami, ponieważ jestem dość wysokim mężczyzną. Odezwałem się więc, oferując pomoc. Zaskoczona powiedziała: „Ach, nawet cię nie zauważyłam. Tak, pomóż mi proszę”.