Autor

Wyświetl wszystkie

Artykuły John Blase

Kochać jak Jezus

„Był kochany przez wszystkich”. Tak opisywała księdza Guiseppe Berardelli cała społeczność górskiej miejscowości Casnigo we Włoszech. Był wspaniałym człowiekiem, który jeździł po mieście na starym motocyklu i zawsze witał swoich parafian pozdrowieniem: „pokój i dobro”. Cały swój czas poświęcał na działania dla dobra innych ludzi. W ostatnich latach życia miał jednak problemy zdrowotne, które pogorszyły się wraz z pandemią koronawirusa. Parafianie z Casnigo ufundowali dla niego respirator, w razie gdyby stan Guiseppe się pogorszył. Kiedy jednak jego płuca stawały się coraz bardziej niewydolne i zapadła lekarska decyzja o podłączeniu go do respiratora, odmówił i oddał go młodszemu pacjentowi. Guiseppe Berardelli zmarł, ratując życie innym. Wiadomość ta zresztą nikogo nie zaskoczyła, ponieważ w jego mieście wszyscy wiedzieli, że jego charakter cechował się miłością.

Wołanie do Boga

W swojej książce Adopted for Life (Zaadoptowany na zawsze), dr Russell Moore opisuje podróż własnej rodziny do sierocińca w celu adopcji dziecka. „Gdy weszli do żłobka, panowała w nim zaskakująca cisza. Niemowlęta w łóżeczkach nigdy nie płakały, i to nie dlatego, że nigdy niczego nie potrzebowały, ale dlatego, że nauczyły się, iż nikt nie dba o nie na tyle, by reagować”.

Niezawodny przyjaciel

Minęło kilka lat od czasu mojego ostatniego spotkania z moim przyjacielem. Okazało się, że w międzyczasie zdiagnozowano u niego raka. Niespodziewana podróż do jego miasta dała mi szansę na ponowne spotkanie. Gdy stanęliśmy naprzeciwko siebie w umówionej restauracji, do naszych oczu napłynęły łzy. Tak długo się nie widzieliśmy, a teraz w pobliżu czaiła się śmierć, przypominając nam, jak krótkie jest nasze życie. Nasze łzy wynikały z wielu lat przyjaźni pełnej wspólnych przygód, szaleństw, śmiechu, smutku i miłości—miłości tak mocnej, że popłynęła z naszych oczu, gdy ponownie siebie zobaczyliśmy.

Bądź w kontakcie

Madeleine miała zwyczaj dzwonić do swojej matki raz w tygodniu. Dzwoniła jeszcze częściej, gdy mama posunęła się w latach, aby po prostu utrzymać z nią kontakt. Lubiła również, gdy czyniły to jej dzieci. Czasami była to długa rozmowa, pełna istotnych pytań i odpowiedzi. Innym razem wystarczył szybki telefon, by tylko się „zameldować”. Później napisała: „To dobrze dla dzieci, że utrzymują kontakt z bliskimi. Podobnie my, jako dzieci Boże, powinniśmy utrzymywać stały kontakt z naszym Niebiańskim Ojcem”.

Ale ja ci mówię . . .

„Wiem, co oni mówią. Ale ja ci mówię . . .”—słowa te słyszałem tysiące razy jako młody chłopak od mojej matki, gdy rówieśnicy wywierali na mnie presję. Mama uczyła mnie, że nie należy podążać „za stadem”. Od dawna już nie jestem chłopcem, ale mentalność dostosowywania się do ogółu wciąż nastręcza mi problemy. Obecnym tego przykładem jest powiedzenie: „Otaczaj się tylko pozytywnymi ludźmi". Przekonanie to może być wprawdzie powszechne, ale powinniśmy jednak zadać sobie pytanie, czy pochwaliłby je Chrystus.

Ścigany przez Boga

Kilka lat temu szedł przede mną pewien mężczyzna, obładowany paczkami. Nagle potknął się, upuszczając wszystko na bruk. Kilka osób pomogło mu wstać i pozbierać rzeczy. Jednak to ja zauważyłem coś, co było dla niego najcenniejsze—jego portfel. Podniosłem go i ruszyłem za nieznajomym, chcąc mu go zwrócić. Gdy go dogoniłem, nigdy nie zapomnę jego zdziwionej miny i ogromnej wdzięczności.

Myśli i modlitwy

„Będziesz w moich myślach i modlitwach”. Kiedy słyszysz, gdy ktoś wypowiada takie słowa, możesz się zastanawiać, czy traktuje je naprawdę poważnie. Gdy jednak wypowiadała je Edna Davis, nikt nie miał wątpliwości, gdyż wszystkie osoby i ich potrzeby zapisywała w swoim słynnym żółtym notatniku. Dobrze wiedzieli o tym wszyscy mieszkańcy jej miasteczka. Ta starsza kobieta codziennie wczesnym rankiem zanosiła modlitwy do Boga. Choć nie wszyscy z jej listy otrzymali odpowiedź na modlitwę zgodną ze swoim życzeniem, kilkoro z nich przyznało na jej pogrzebie, że w ich życiu wydarzyło się coś niesamowitego, przypisując to jej gorliwym modlitwom.

Patrz na owoce

„Czy może ujawnić się prawdziwa/y [imię i nazwisko osoby]?” Tak kończy się każdy odcinek mojego ulubionego teleturnieju. Czworo celebrytów zadaje pytania trzem uczestnikom gry, podającym się za tę samą osobę. Zadaniem jury jest rozpoznanie, która z nich jest tą prawdziwą. W jednym z odcinków celebryci próbowali odgadnąć postać Johnny'ego Marksa—autora piosenki „Rudolf, czerwononosy renifer”. Szybko przekonali się, jak trudne jest to zadanie, mimo że zadawali właściwe pytania. Oszuści umiejętnie omijali prawdę, a widzowie mieli dobrą zabawę.

Potrzebujemy Jezusa

W końcu nadszedł ten dzień—dzień, w którym zrozumiałem, że mój ojciec nie jest niezniszczalny. Jako chłopiec dobrze poznałem jego siłę i determinację. Gdy dorosłem, doznał on jednak poważnej kontuzji pleców. Zdałem sobie wówczas sprawę, że jest śmiertelny, jak każdy inny człowiek. Nie wyprowadziłem się, ale zostałem z rodzicami, aby pomagać mojemu tacie w dojściu do łazienki i przy ubieraniu się, a nawet, by podać mu szklankę z wodą. Choć podejmował samodzielne próby wykonania drobnych zadań, wyznał mi z pokorą: „Nie mogę nic zrobić bez twojej pomocy”. Z czasem powrócił do pełnej sprawności, ale jego doświadczenie nauczyło nas obu ważnej lekcji: potrzebujemy siebie nawzajem.

Domowe rozmowy o wierze

„Nie ma drugiego takiego miejsca jak dom”. Te niezapomniane słowa, wypowiedziane przez Dorotę w Czarnoksiężniku z krainy Oz, przewijają się bardzo często w znanych nam opowieściach, począwszy od Gwiezdnych Wojen aż po Króla Lwa. Jest to literacki środek wyrazu, zwany „podróżą bohatera”. Fabuła zwykle jest prosta: zwykły człowiek prowadzi równie zwykłe życie, aż tu nagle rozpoczyna się niezwykła przygoda. Bohater opuszcza swój dom i wyrusza w zupełnie inny świat, gdzie poddawany jest licznym próbom, oraz gdzie spotyka zarówno mentorów, jak i czarne charaktery. Jeśli przejdzie test i okaże się bohaterem, to ostatnim etapem przygody jest jego powrót do domu, gdzie opowiada swoją historię i przekazuje zdobytą mądrość.

Nasz Ojciec

Modlitwę Pańską odmawiam prawie każdego poranka. Jeśli tego nie czynię, czuję się niekomfortowo. Ostatnio zdążyłem wypowiedzieć tylko dwa słowa – „Ojcze nasz” – gdy zadzwonił telefon. Zaskoczyło mnie to, bo była dopiero 5:43 rano. Na wyświetlaczu pojawił się napis: tata. Zanim jednak zdążyłem odebrać, połączenie się zakończyło. Domyśliłem się, że ojciec zadzwonił przez pomyłkę. Czy był to przypadek? Być może, ale wierzę, że żyjemy w świecie pełnym Bożego miłosierdzia. Tego właśnie dnia potrzebowałem zapewnienia, że mój Ojciec jest ze mną.

Zmartwienie i ukojenie

Sposoby ujawniania płci dzieci, które miały urodzić się w 2019 roku, naprawdę robiły wrażenie. Na pewnym filmiku z lipca widać samochód, który emituje niebieski dym, symbolizujący rychłe narodziny chłopca. We wrześniu samolot do opryskiwania pól zrzucił setki litrów różowej wody, aby ujawnić, że na świat przyjdzie dziewczynka. Było jednak coś jeszcze, co „ujawniło” istotne sprawy o świecie, w którym te dzieci miały dorastać.