Autor

Wyświetl wszystkie

Artykuły John Blase

Głos Ojca

Ojciec mojego przyjaciela niespodziewanie zachorował i po upływie kilku dni zmarł. Mój przyjaciel miał z nim zawsze bliską relację. Chciał go zapytać o wiele rzeczy, usłyszeć od niego wiele odpowiedzi i przeprowadzić z nim wiele rozmów. Tak wiele rzeczy było jeszcze do omówienia, ale ojciec już odszedł. Jego syn jest profesjonalnym terapeutą, dobrze zna wzloty i upadki w okresie żałoby i wie, jak im zaradzić. Mimo wszystko jednak wyznał mi: „Czasami po prostu potrzebuję usłyszeć głos mojego taty i jego zapewnienie o miłości. To dla mnie najważniejsze na świecie”.

Modlitwy bez odpowiedzi

Daleko jeszcze? . . . Nie. Daleko jeszcze? . . . Nie. Tak wyglądał dialog z naszymi małymi dziećmi, podczas pierwszej (i zapewne nie ostatniej) długiej jazdy samochodem. Zadawały wciąż to samo pytanie, a gdybym za każde z nich dostał funta, zarobiłbym bardzo wiele. Pytały wręcz obsesyjnie, a ja (kierowca) równie obsesyjnie zastanawiałem się, kiedy wreszcie dojedziemy do celu. Odpowiedź brzmiała: już niedługo.

Dawaj, póki żyjesz

Pewien odnoszący sukcesy biznesmen ostatnią dekadę swojego życia spędził na rozdawaniu swojej fortuny. Jako multimiliarder przekazywał pieniądze na różne cele, takie jak pokój na terenach objętych wojną, czy modernizacja systemów opieki zdrowotnej. Kiedyś powiedział: „Sprawa dobroczynności jest dla mnie bardzo ważna. Nie widzę powodu, by zwlekać z dzieleniem się . . . a poza tym o wiele fajniej jest dawać póki jeszcze żyjesz, niż gdy jesteś już martwy”. Dawać póki żyjemy—co za niesamowita postawa!

Potrzeba wspólnoty

Dorastałem jako najstarszy syn kaznodziei. Oczekiwano ode mnie, abym w każdą niedzielę uczestniczył w nabożeństwie. Zwolnieniem mogła być jedynie gorączka. W rzeczywistości bardzo lubiłem brać udział w nabożeństwach i czasami przychodziłem nawet pomimo wysokiej temperatury. Świat jednak się zmienił, a liczba wiernych regularnie uczęszczających do kościoła nie jest już tak duża jak kiedyś. Dlaczego? Odpowiedzi na to pytanie jest wiele. Jeden z pastorów udzielił autorce Kathleen Norris następującego wyjaśnienia: „Chodzimy do kościoła, ponieważ ktoś może potrzebować naszej pomocy”.

Prawdziwi czciciele

Pisarka Annie Dillard w końcu uzyskała szansę odwiedzenia kościoła. Wewnątrz, w najgłębszej części podziemia, dotarła do małej groty. Gdy znalazła się w Grocie Narodzenia Jezusa w Betlejem, jej oczom ukazała się rozświetlona świecami i wiszącymi lampami nisza z czternastoramienną srebrną gwiazdą w marmurowej posadzce. To tam, według tradycji, narodził się Chrystus. Jednak Annie Dillard nie była pod zbyt wielkim wrażeniem. Bóg był dla niej znacznie większy niż to miejsce.

Boży śpiew

Siedemnaście miesięcy po narodzinach naszego pierwszego dziecka—chłopca—pojawiła się dziewczynka. Byłem zachwycony myślą o posiadaniu córki, ale jednocześnie trochę zaniepokojony, ponieważ do tej pory miałem jedynie pewne pojęcie o małych chłopcach. Teraz natomiast wchodziłem na nieznany teren. Nowonarodzonemu dziecku nadaliśmy imię Sara, a jednym z moich przywilejów było kołysanie jej do snu, gdy żona chciała odpocząć. Nie do końca wiem dlaczego, ale zacząłem jej śpiewać do snu piosenkę You Are My Sunshine (Jesteś moim słoneczkiem). Niezależnie od tego, czy trzymałem ją w ramionach, czy stałem nad jej łóżeczkiem, śpiewałem i cieszyłem się każdą chwilą. Teraz, gdy Sara ma już dwadzieścia kilka lat, nadal nazywam ją Sunshine (Słonko).

Wszystko, co godne pochwały

W każdy piątkowy wieczór wiadomości narodowe, oglądane przez moją rodzinę, kończą się pokrzepiającą historią. W przeciwieństwie do reszty informacji, zawsze tchnie ona optymizmem. Ostatnio „dobra” piątkowa historia opowiadała o dziennikarce cierpiącej na COVID-19, która całkowicie wyzdrowiała, a potem postanowiła przekazać swoje osocze innym chorym. Jednocześnie toczyła się debata na temat skuteczności przeciwciał. Gdy jednak wielu z nas odczuwało bezradność, ona—nawet w obliczu dyskomfortu oddawania osocza przez nakłuwanie—traktowała wszystko jako „niewielką cenę w porównaniu do potencjalnych korzyści”.

Właściwa motywacja

Podczas mojego lotu miałem okazję zaobserwować interakcję dwóch kobiet, które zajęły miejsca po dwóch stronach przejścia w samolocie. Było jasne, że się znają, a może nawet są spokrewnione. Młodsza z nich (prawdopodobnie po sześćdziesiątce) sięgała do torebki, by podawać tej starszej (chyba po dziewięćdziesiątce) świeże plasterki jabłka, domowe kanapki, potem chusteczki, i wreszcie, by wręczyć jej świeżą gazetę do czytania. Cokolwiek dawała, czyniła to z wielką czułością i godnością. Gdy wylądowaliśmy i ustawialiśmy się do wyjścia, powiedziałem młodszej kobiecie: „Zauważyłem, jak się pani o nią troszczy. To było piękne”. Odpowiedziała: „Jest moją najlepszą przyjaciółką. Jest moją matką”.

Modlitwa bez pośpiechu

Alice Kaholusuna opowiedziała historię o tym, jak mieszkańcy Hawajów mieli w zwyczaju długo przesiadywać przed swoją świątynią, skupieni na przygotowywaniu się do ceremonii. Po wejściu do środka czołgali się do ołtarza, by zmówić swoje modlitwy. Potem znowu siedzieli na zewnątrz, „tchnąc życie” w swoje modlitwy.

Czas z Bogiem

Książka pt. Rzeka wspomnień jest mistrzowską opowieścią amerykańskiego pisarza Normana MacLeana o dwóch chłopcach, dorastających w domu prezbiteriańskiego pastora. W każdą niedzielę rano Norman i jego brat Paul szli na nabożeństwo, gdzie słuchali kazań ojca. Gdy zapadał wieczór, nadchodziło kolejne nabożeństwo, na którym ojciec przemawiał po raz kolejny. W międzyczasie natomiast mogli swobodnie spędzać z nim czas na spacerach wśród okolicznych wzgórz i strumieni, „a on odprężał się między nabożeństwami”. Ojciec celowo wycofywał się, aby „odnowić swoją duszę i na nowo się napełnić przed wieczornym kazaniem”.

Królestwo Boże

Moja mama była zawsze zaangażowana w wiele spraw, ale jej jednym i niezmiennym pragnieniem było to, aby dzieci już od najmłodszych lat mogły poznać Jezusa Chrystusa. Gdy publicznie wyrażała swój stanowczy sprzeciw, to tylko wtedy, gdy inni proponowali, by diametralnie zmniejszyć budżet na służbę wśród dzieci i przeznaczyć go na „poważniejsze” wydatki. „Wzięłam urlop tylko jednego lata, gdy byłam w ciąży z twoim bratem, i nigdy więcej”. Ponadto, gdy dokładnie policzyłem, uświadomiłem sobie, że moja mama pracowała wśród dzieci w zborze przez pięćdziesiąt pięć lat.

Idź, nie biegnij

Widziałem ją każdego dnia o świcie na poboczu jezdni, gdy zawoziłem swoje dzieci do szkoły. Podczas gdy wszyscy biegali lub uprawiali jogging, ona, wyposażona w solidne słuchawki i kolorowe podkolanówki, maszerowała. Marsz różni się od biegania. Wymaga świadomego powściągania naturalnej skłonności ciała do biegu. Chociaż sprawia wrażenie, że pochłania o wiele mniej energii niż bieganie czy jogging, w rzeczywistości wymaga takiej samej samokontroli i siły.