Oddając Bogu to, co Jego
Pewnego razu przywódcy naszego zboru zaprosili nas, abyśmy oprócz coniedzielnych ofiar, złożyli również dary na budowę nowej sali—przestrzeni, którą moglibyśmy wykorzystać do służby potrzebującym rodzinom w naszej społeczności. Gdy pomodliliśmy się w tej sprawie, a potem zastanowiliśmy się nad wydatkami, związanymi z moją niepełnosprawnością, zapytałam męża: „Czy jesteś pewien, że nas na to stać?”. Przytaknął, a potem powiedział: „Wszystko, co dajemy Bogu, już od dawna do Niego należy”, po czym dodał: „On zapewni nam wszystko, czego potrzebujemy”. I tak się stało! Minęła dekada, a nasza kościelna rodzina nadal korzysta z budynku, służąc w nim innym ludziom.
Nasz godny zaufania Ojciec
Mój syn Xavier bardzo lubi spędzać czas ze swoim małym synkiem—Xarianem. Ostatnio byłam świadkiem, jak uczy go trudnej sztuki utrzymywania równowagi i stawania na własnych nogach. Mały chłopczyk w lot chwytał zachęcające komendy ojca, a ten przez cały czas asekurował go, nie spuszczając syna z oczu. To był cudowny widok: pełne zaufania oczy małego chłopczyka i troska jego ojca.
Bóg wykorzystuje nasze historie
Otworzyłam pamiątkowe pudełko i wyciągnęłam z niego małą, srebrną broszkę w kształcie dwóch maleńkich stóp. Przypominała mi ona o utracie pierwszej ciąży i mojej rozpaczy, gdy uświadomiłam sobie, że serce dzieciątka, które nosiłam w swoim łonie, przestało bić. Po dwóch dekadach po poronieniu nazwaliśmy z mężem dziecko, które straciliśmy, imieniem Kai, co w niektórych językach oznacza „raduj się”. Choć wciąż cierpię po stracie, dzisiaj jestem ogromnie wdzięczna Bogu za to, że uwolnił mnie od depresji, a nawet wykorzystał moje trudne doświadczenia, by pocieszać inne kobiety, pogrążone w żałobie po stracie dziecka.
Bóg nas słyszy
Siedmioletni chłopiec zadzwonił pod numer alarmowy z prośbą o pomoc. Gdy zgłosił się operator, chłopiec powiedział: „Potrzebuję pomocy. Muszę zrobić trudne zadanie z dodawania”. Gdy operator zaczął mu pomagać, nagle usłyszał przez słuchawkę, że do pokoju wchodzi mama i zwraca się do chłopca: „Johnny, co ty robisz?”. Johnny wyjaśnił, że nie potrafił odrobić pracy domowej z matematyki, więc zrobił dokładnie to, czego nauczyła go mama, gdy będzie potrzebował pomocy: ma dzwonić pod numer alarmowy. Dla Johnny’ego, jego potrzeba kwalifikowała się jako nagły wypadek.
Miłość w działaniu
Od pięciu lat samotna matka mieszkała na tym samym piętrze, co starszy mężczyzna. Ponieważ nie spotykał jej od przeszło tygodnia, postanowił się upewnić, czy wszystko dobrze i zadzwonił do jej drzwi: „Chciałem tylko sprawdzić, czy wszystko w porządku”. Jego „kontrola stanu zdrowia” dodała jej otuchy. Straciwszy ojca w młodym wieku, doceniła, że ten miły człowiek troszczy się o nią i o jej rodzinę.
Wartościowe życie
Przygotowując się do nabożeństwa dziękczynnego za moją mamę, modliłam się o trafne słowa opisujące jej ziemską wędrówkę—czas między narodzinami a śmiercią. Zastanawiałam się nad dobrymi i niezbyt dobrymi chwilami w naszej relacji. Chwaliłam Boga za dzień, w którym moja mama przyjęła Jezusa jako swojego Zbawiciela, gdy zobaczyła, jak się zmieniłam po nawróceniu. Dziękowałam również Bogu za to, że pomógł nam razem wzrastać w wierze. Postawa mojej mamy inspirowała wielu ludzi. Opowiadali o tym, jak ich pokrzepiała, modliła się za nich i okazywała im ogromną życzliwość. Moja niedoskonała mama dobrze przeżyła swoją ziemską wędrówkę, gdyż żyła dla Jezusa.
Boży dar przemieniający życie
Gdy mój mąż i ja mieliśmy wręczać Biblie naszej młodzieżowej grupie, przywitałam się z nimi i powiedziałam: „Bóg posłuży się tymi bezcennymi prezentami, aby zmienić wasze życie”. Tego wieczoru kilku studentów zobowiązało się do wspólnej lektury Ewangelii Jana. Zachęcaliśmy ich również do czytania Biblii w domu, a potem nauczaliśmy ich na naszych cotygodniowych spotkaniach. Ponad dziesięć lat później spotkałam jedną z naszych podopiecznych. „Nadal czytam Biblię, którą mi daliście”—powiedziała. Widziałam tego dowody w jej przepełnionym wiarą życiu.
Liczy się każda chwila
Gdy w kwietniu 1912 roku Titanic uderzył w górę lodową, pastor John Harper, w trosce o swoją sześcioletnią córkę, zdołał zapewnić jej miejsce w jednej z łodzi ratunkowych. Oddał swoją kamizelkę ratunkową innemu pasażerowi, a potem, wykorzystując ostatnie chwile życia, zaczął dzielić się ewangelią z każdym, kto tylko chciał słuchać. Gdy statek tonął, a setki ludzi czekały na mało prawdopodobny ratunek, Harper pływał od jednej osoby do drugiej i mówił: „Uwierz w Pana Jezusa Chrystusa, a będziesz zbawiony” (Dzieje Apostolskie 16:31).
Posłuszeństwo, które kocha
Podczas naszej ceremonii ślubnej pastor zwrócił się do mnie z pytaniem: „Czy przyrzekasz kochać, szanować i być posłuszną swojemu mężowi aż do śmierci?” Spoglądając na mojego narzeczonego, wyszeptałam: „Być posłuszną?” Zbudowaliśmy przecież nasz związek na miłości i szacunku, a nie ślepym posłuszeństwie, jak zdawała się sugerować przysięga. Moment ten został uchwycony na wideo przez mojego teścia: z szeroko otwartymi oczami szybko przetwarzałam w myślach słowo „posłuszna”, a potem odpowiedziałam „tak”.
Nikt nie kocha jak Bóg
Gdy mój obecnie już dorosły syn chodził do przedszkola, pewnego razu rozpostarł swoje ramiona i powiedział do mnie: „Kocham cię aż tyle!” Ja uczyniłam to samo, tyle że moje ramiona były nieco dłuższe: „A ja kocham cię aż tyle!”—odparłam. Wziął się wówczas pod boki i odpowiedział: „Ale ja pierwszy zacząłem się kochać”. Pokręciłam głową: „Ja zaczęłam cię kochać, gdy Bóg umieścił cię w moim łonie”. Oczy Xaviera rozszerzyły się: „Wygrałaś”. „Obydwoje wygraliśmy”—odrzekłam—„bo Jezus pierwszy pokochał nas oboje”.
Słyszę Cię, Boże!
Gdy lekarze zakładali małemu Grahamowi jego pierwszy aparat słuchowy, chłopiec płacząc, nie mógł spokojnie usiedzieć na kolanach matki. Jednak gdy tylko lekarz włączył urządzenie, Graham przestał płakać, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Szerokimi oczami patrzył na swoją mamę. Mógł usłyszeć jej pokrzepiający głos, wypowiadający jego imię.
Przywództwo w Królestwie Bożym
Gdy przyłączyłam się do grupy chrześcijańskich autorów, piszących dziecięce opowiadania, którzy się o siebie modlili i rozpowszechniali nawzajem swoje książki, niektórzy ludzie mówili, iż postępujemy niemądrze, gdyż współpracujemy z własną „konkurencją”. Nasza grupa wierzyła jednak w przywództwo Królestwa Bożego, które promuje wspólnotę, a nie rywalizację. Mieliśmy wspólny cel: szerzenie ewangelii. Służyliśmy temu samemu królowi—Jezusowi. Wspólnie docieraliśmy do ludzi ze świadectwem o Chrystusie.