Boże obietnice na trudne czasy
Alerty pogodowe były dramatyczne, gdy na obszarze Zatoki Meksykańskiej rozpętał się huragan. Kierował się do wybrzeży Stanów Zjednoczonych z zawrotną prędkością osiągającą 150 mil na godzinę. Służby ratunkowe wysłały informację do ludności: „Ogłaszamy ewakuację. Jeśli jednak zdecydujesz się zostać, a my nie będziemy mogli do Ciebie dotrzeć, napisz swoje imię i nazwisko, adres i imiona najbliższych na kartce, umieść ją w foliówce i włóż do swojej kieszeni. Modlimy się jednak, aby nie było to konieczne”. Ekipy ratunkowe były przekonane, że gdy huragan uderzy w ląd, skutki będą tragiczne, a ludzie—bezradni.
Miłość silna jak śmierć
Gdybyśmy wybrali się na spacer wzdłuż starego muru, dzielącego protestancki i katolicki cmentarz w miejscowości Roermond, w Holandii, natknęlibyśmy się na dziwne miejsce. Po obydwu stronach muru stoją dwa identyczne nagrobki: jeden należy do męża protestanta, a drugi—do żony katoliczki. Kulturowe zasady dziewiętnastego wieku wymagały, by zostali pochowani w osobnych grobach. Małżonkowie jednak nie zgodzili się ze swoim losem. Ich nietypowe nagrobki są na tyle wysokie, że górują nad dzielącym ich murem, a odległość między nimi wynosi niecały metr. Na szczycie każdego z nich zostały wyrzeźbione ramiona, które wyciągają się do siebie i trzymają się za dłonie. Małżeńska para nie zgodziła się na separację nawet w śmieci.
Bezmyślność i beztroska
Lindisfarne, znana również jako Święta Wyspa, jest wyspą pływową, położoną na północny wschód od Anglii. Z lądem łączy ją wąska droga. Morze dwa razy dziennie przykrywa groblę. Znaki ostrzegają odwiedzających o niebezpieczeństwach związanych z przeprawą podczas przypływu. Jednak turyści czasami lekceważą ostrzeżenia i często kończą siedząc na zatopionych samochodach lub płynąc do położonych wyżej schronisk, gdzie mogą zostać uratowani. Przypływ jest przewidywalny i tak pewny jak wschodzące słońce. Ostrzeżenia są wszędzie i nie sposób ich przeoczyć. Jednak, jak opisał to jeden z pisarzy, Lindisfarne to „miejsce, w którym lekkomyślni próbują wyprzedzić przypływ”.
Oczyszczające wyznanie
Pewien mężczyzna jest wynajmowany przez osoby umierające, które płacą mu, aby pojawił się na ich pogrzebie i wyjawił tajemnice, którymi nigdy nie podzielili się za życia. Człowiek ten czasami nawet przerywał pogrzebowe mowy i prosił zaskoczonych duchownych, sprawujących ostatnią posługę, aby usiedli i posłuchali. Zdarzyło się kiedyś, że ujawnił, iż człowiek w trumnie przed laty wygrał sporą sumę na loterii, jednocześnie przez całe dziesięciolecia udając, że odnosi sukcesy jako biznesmen. Ten sam mężczyzna wielokrotnie donosił owdowiałym współmałżonkom o niewierności ich nieżyjących partnerów. Można by się zastanawiać, czy taka działalność była nadużyciem, czy postępowaniem w dobrej wierze. Jedno jednak jest oczywiste: ludzie mają głębokie pragnienie rozgrzeszenia swojej przeszłości.
Czas na świętowanie
Kościół, do którego niegdyś uczęszczaliśmy, organizował chrzty w miejscowej rzece, w której—choć świeciło słońce—często bywała bardzo zimna woda. Po niedzielnym nabożeństwie wszyscy wsiadaliśmy do samochodów i docieraliśmy na miejsce. Widok ludzi wędrujących w kierunku brzegu rzeki był niezwykły. Potem, stojąc w lodowatej wodzie, odczytywałem fragment Pisma Świętego i chrzciłem nowonawróconych, jako namacalny wyraz Bożej miłości. Gdy po kolei każdy z nich wynurzał się, rozlegały się radosne oklaski i okrzyki. Towarzyszące im rodziny i znajomi chętnie ich obejmowali i ściskali, mimo że byli cali mokrzy. Mieliśmy również ze sobą prowiant: ciasto, napoje i przekąski. Obserwatorzy, choć nie zawsze rozumieli, co się dzieje, byli przekonani, że to bardzo ważne święto.
Kwitnące pustynie
Sto lat temu bujne lasy pokrywały około czterdzieści procent powierzchni Etiopii. Obecnie jednak jest to tylko około czterech procent. Brak ochrony terenów leśnych i masowa wycinka pod uprawy doprowadziły do kryzysu ekologicznego. Pozostałe niewielkie połacie terenów zielonych szczęśliwie chronione są przez kościoły. Jeśli spojrzysz na nie z lotu ptaka, zobaczysz zielone wyspy otoczone brunatnym piaskiem. Przywódcy kościołów taką działalność uważają za swoją powinność, gdyż dbałość o Boże stworzenie jest wyrazem ich posłuszeństwa Bogu.
Radość w mieście
Kiedy Francja i Argentyna spotkały się w finale Pucharu Świata w 2022 roku, doszło do niesamowitej rywalizacji, którą wielu nazwało „najwspanialszym meczem Pucharu Świata w historii”. Do ostatnich sekund dogrywki wynik pozostawał remisowy 3:3, co doprowadziło do rzutów karnych. Gdy ostatecznie więcej goli zdobyli piłkarze Argentyny, kibice oszaleli ze szczęścia. Ponad milion Argentyńczyków zalało ulice Buenos Aires. Zdjęcia nagrane z drona rozprzestrzeniły się w mediach społecznościowych, a jeden z reporterów BBC napisał, że całe miasto trzęsło się od „eksplozji radości”.
Szczęśliwa ufność
Pewna kobieta ocaliła Rudy’ego ze schroniska na kilka dni przed jego uśpieniem. Pies stał się jej bliskim towarzyszem. Przez dziesięć lat Rudy spokojnie sypiał przy łóżku Lindy. Pewnego dnia zaczął jednak energicznie podskakiwać i lizać ją po twarzy. Linda zganiła go. Rudy jednak każdego wieczoru powtarzał swoje zachowanie. „W końcu zaczął wskakiwać mi na kolana i lizać po twarzy za każdym razem, gdy siadałam”—wspomina Linda.
Korzystanie z tego, co daje Bóg
Ratusz w australijskim mieście Brisbane był oszałamiającym przedsięwzięciem lat dwudziestych zeszłego wieku. Jego białe schody dumnie przypominały, że pochodzą z tych samych kamieniołomów, z których korzystał Michał Anioł, by wyrzeźbić swojego Dawida. Wieża przypominała tę z bazyliki św. Marka w Wenecji, a miedziana kopuła była największa na południowej półkuli. Budowniczy chcieli, aby sam szczyt został przyozdobiony masywnym aniołem pokoju. Pojawił się jednak problem: zabrakło pieniędzy. Na ratunek jednak przybył hydraulik, Fred Johnson. Wykorzystał on spłuczkę toaletową, starą latarnię i kawałki metalowego złomu, aby stworzyć kultową kulę, wieńczącą ratuszową wieżę przez niemal sto następnych lat.
Razem lepiej
Søren Solkær przez całe lata fotografował ptaki i ich obyczaje. Upodobał sobie zwłaszcza szpaki, które szybując w wielkich gromadach płynnym ruchem po niebie, potrafią stworzyć zapierający dech w piersiach spektakl. W kraju Solkæra—w Danii—nazywają ten efekt „czarnym słońcem” i taki jest też tytuł popularnego podręcznika do fotografii jego autorstwa. Najbardziej niezwykłe jest to, że podczas lotu szpaki instynktownie trzymają się swojego najbliższego towarzysza. Jest to szczególnie ważne w momentach zagrożenia, gdy nadlatuje drapieżny ptak. Szpaki latają w bardzo gęstym stadzie, aby wzajemnie się chronić. Będąc w ścisłej formacji i poruszając się w gromadzie, mogą dać odpór drapieżnikowi, który z łatwością mógłby je wyłowić, gdyby latały samotnie.
Złomowisko przekształcone w piękno
Moja żona posiada naszyjnik i kolczyki pochodzące z Etiopii. Ich elegancka prostota jest przejawem prawdziwego kunsztu. Kryje się za nimi jednak niezwykła historia. Od wielu dziesięcioleci w kraju tym trwa zaciekły konflikt i wojna domowa. Teren kraju zaśmiecają zużyte pociski i naboje. Etiopczycy z nadzieją lepszej przyszłości przeszukują jednak swój kraj i oczyszczają go ze znalezionego złomu, a rzemieślnicy z resztek pocisków i nabojów wyrabiają biżuterię.
Pochłanianie zła
Katastrofa nuklearna w Fukushima Daiichi w 2011 roku, spowodowana trzęsieniem ziemi na wschodnim wybrzeżu Japonii, uwolniła ogromne ilości toksyn i zmusiła ponad 150 tysięcy mieszkańców do ewakuacji. Jeden z mieszkańców skomentował ten kataklizm następująco: „Mieliśmy wszyscy wrażenie, jakby śnieg spadł na cały obszar Fukushimy”. Silne promieniowanie kompletnie skaziło wodę, wszelkie uprawy oraz mięso hodowlane nawet w miejscach z dala od elektrowni. Aby osłabić skutki skażenia, miejscowi rolnicy zaczęli masowo sadzić słoneczniki, które—jak się uważa—pochłaniają promieniowanie. Zasadzili ponad dwieście tysięcy nasion, co sprawiło, że obecnie w Fukushimie kwitną miliony słoneczników.